Archiwum bloga

środa, 2 listopada 2016

Pierwszy dzień w nowej szkole. Istny chaos!

Rano wstałam cała zestresowana i zdenerwowana. Co jeśli mnie nie zaakceptuje ta klasa? Stop! Trzeba myśleć pozytywnie, a nie tak jak ty zawsze Liv. Ech...
Około 7.15 wyszłam z domu aby zdążyć na ósmą do szkoły. Chris niemiłosiernie marudził i narzekał (jeśli to będzie to ktoś z rodziny, tylko w jego gronie, to wiedzcie, że mówimy po angielsku). Jest zupełnie jak dziecko!
W szkole panował okropny tłum, nie to co wcześniej. Weszłam z Chrisem do klasy dziesięć minut przed dzwonkiem na lekcje. Mieliśmy czas na rozpakowanie się do szafki i zajęcie miejsca w wolnej ławce. Mieliśmy teraz lekcję wychowawczą. Zupełnie jak w książce!
Wszyscy już zaczęli się schodzić do klasy, a ja czułam, że coraz bardziej się denerwuje. (Dodam mniej więcej tak jak wyglądały dialogi.) Zajęliśmy miejsca przy oknie na samym końcu sali. Byliśmy prawie niewidoczni. Cicho rozmawialiśmy między sobą tak by nikt nie usłyszał jak bardzo się denerwuje. Nauczycielka zaczęła czytać obecności, a kiedy wyczytała nazwisko moje i Chrisa wszystkie oczy zaczęły wyszukiwać nowych osób. Pani wychowawczyni poprosiła nas na środek klasy i powiedziała abyśmy się przedstawili. Zaczął Chris jako odważny braciszek. Popatrzył na mnie i zaczął mówić.
- Jestem Krystian, a to jest moja siostra bliźniaczka Li... Oliwia.- powiedział pewnie bez cienia skrępowania, a po klasie przeszedł szmer szeptów uczniów
- Może opowiecie coś o sobie? - zapytała, a ja poczułam jak mięśnie brata napinają się pod koszulką, którą trzymałam uporczywie za rękaw próbując się skurczyć i nigdy już tu nie wrócić. Milczenie przerwał nam głos jakiegoś chłopaka, który coś zaczął szeptać do kolegi i od razu zaczynają się śmiać. Teraz to się zdenerwowałam, nikt nie będzie się ze mnie nabijał! Niestety nic nie zrobiłam w tym kierunku, ale w moich myślach był już martwy. - W takim razie może poznamy się kiedy indziej. Siadajcie na miejsce i serdecznie witam was w naszej klasie. - uśmiechnęła się, a ja pobiegłam jak najszybciej do ławki. Za to Chris szedł zwyczajnym krokiem całkowicie wyluzowany. Jak on to robi?!
Siedziałam przy ścianie i słońce świeciło mi w oczy. Chris zapytał się szeptem
- Co jest? - po angielsku
- Nic - również po angielsku
Po przestałam już wszystkich prób zasłonięcia jakoś się od światła i próbowałam się skupić. Nagle jakiś samolocik wpadł na naszą ławkę i zaciekawiona przeczytałam do kogo on jest. Był do nas. Było tam napisane: "Witajcie w naszej klasie! Pamiętajcie, że to jest nasza buda i nie pozwolimy aby tacy lamusi tutaj gorowali. Inaczej spotka was niemiła kąpiel w naszych przemiłych toaletach. Rozumka?!" Nie rozumiejąc co jest napisane spytałam brata, a ten też nie wiedział co to jest. Zaklęłam cicho, a brat mnie szturchnął, bo usłyszał.
Na przerwie zaczepił mnie chyba nadawca listu, bo znów mówił  nizrozumianym dla mnie słownictwie. Ja tu wcale nie pasuje!
Rozpłakałam się na jego oczach, a ten zaczął się że mnie śmiać. Nie wiem czemu to zrobiłam, uczucia się że mnie wyszły. Chris szybko podszedł do mnie i przytulił mnie ignorując tego chłopaka. Brat chyba się zapomniał i zaczął mówić do mnie po angielsku i prawdziwym imieniu. Ten się tylko patrzył i przysługiwał. Wyjaśniłam mu wszystko, a ten spojrzał na chłopaka.
- Jaka Liv? Jaki Chris? Jaka do jasnej cholery Ameryka?! - Wydarł się, a wszyscy na korytarzu spojrzeli na nas. Było mi okropnie głupio. Takie coś pierwszego dnia?! Nie tak sobie to wyobrażałam.
- Liv! - usłyszałam znajomy głos Jamsa. Przedarł się przez tłum gapiów i spojrzał się na mnie. Zaśmiał się i powiedział do mnie po angielsku, że najwyraźniej lubię być w centrum uwagi. Spojrzałam na niego pełną furii i spoliczkowałam go. Ten się cofnął i zaczął mi wypominać wszystkie moje nieudane próby i wszystko co zrobiłam źle. Jak ja nienawidzę go! On jest chyba gorszy od Emilly i Elly. Chris upomniał go i szybko opuściliśmy korytarz pełen nic nie rozumiejących gapiów. Jak nie można znać angielskiego?! To jest podstawa! Weszliśmy do szatni i polecił mi wsiąść wrotki, na których mogłam zawsze polegać. Weszliśmy na salę gimnastyczną i puścił moją ulubioną piosenkę Yellow Claw - Shotgun. Mieliśmy już wcześniej przygotowany układ do niej, dlatego mogliśmy spokojnie do niej tańczyć. On wie jak mnie uspokoić.
Wróciliśmy po odtańczeniu ostatnich nut piosenki do klasy. Nie lubię opuszczać lekcji. Usiedliśmy jak zwykle w ostniej ławce i zaczęliśmy lekcję.

Skończyliśmy zajęcia bez rzadnych problemów i poszliśmy do domu. Zjedliśmy obiad i poszliśmy odrobić lekcje z czego nie potrafiliśmy z polskiego. Masakra! Reszta dnia była okropnie nudna i nie chce wam już jej opowiadać. Ten dzień był chyba najgorszy w moim życiu. Nie mam zamiaru już tam wracać. Nigdy! Chyba że jutro na lekcje. Ech...

Jeśli chcielibyście coś prócz takich moich nudnawych historyjek z całego dnia mogę pisać jakieś opowiadania ^-^ Co wy na to?
Odpowiedzi piszcie w komentarzach :) Miłej nocy, w zasadzie wieczoru... a co mi tam!

Zaległy dzień. Wczoraj

Wstałam wyspana jak nigdy z mojego nowego łóżka. Chwilę później spojrzałam na Chrisa, spał. Wyglądał tak uroczo, tylko szkoda, że miał na sobie tylko bokserki. Tego widoku mógł mi oszczędzić. Wzięłam telefon do ręki, by sprawdzić godzinę... O Boże! Jest 11.37! Spóźnimy się do dyrektora naszej nowej szkoły. Mamy z nim obejrzeć szkołę, zapoznać się z planem lekcji i pisać test, który ma na celu sprawdzanie naszych umiejętności z angielskiego. Po cholerę nam z angielskiego! Bardziej z polskiego, ale przynajmniej jedną dobrą ocenę będę mogła mieć. Jeszcze musimy zakupić sobie nowe zeszyty, podręczniki, piórniki, plecaki i przybory szkolne. Tamto musiało zostać w Ameryce. Obudziłam Chrisa dość nieprzyjemnym sposobem. Rzuciłam się na niego jak bomba krzycząc WSTAWAJ! Od razu się poruszył gwałtownie i zepchnął mnie z siebie tak, że spadłam boleśnie z łóżka. Jest taki troskliwy...
Kiedy już się "wykokosiliśmy" z pokoju, ubrani itp., poszliśmy jeść śniadanie. Wyszliśmy całą rodziną na autobus, który spóźnił się całe 10 minut! Przed wejściem do mojej nowej szkoły okropnie się zestresowałam. Kompletnie nie chciałam tam być. Nie wiem co się stało, że ja zazwyczaj śmiała i rozgadana dziewczyna nie chce wejść do prawie pustej szkoły. No, ale cóż. Ludzie się zmieniają...
Podczas zwiedzania już szkoły rodzice nas opuścili więc po cichu rodzeństwo i ja jak zwykle rozmawialiśmy i komentowaliśmy wszystko co nas otacza (oczywiście po angielsku). Ustaliliśmy, że nie będziemy mówić o tym, że mieszkaliśmy w Ameryce. Zaczną się pytania i takie tam, a przynajmniej tu nikt nie będzie mnie i brata znał. Tam to nie miałam życia. Cały czas były pytania co do mojej osoby i pytania o zdjęcie. Ja chcę być normalna, a nawet siostry zrobiły sobie ze mną i z Chrisem zdjęcie, bo uważały, że skoro jesteśmy bardzo rozchwytywani w całej Ameryce to czemu by nie mieć z "gwiazdami" zdjęcia. Jakie to głupie... Teraz pisząc to znalazłam jednego plusa wyprowadzki, ale nadal uważam, że była nam ona zbędna. Teraz między rodzeństwem umówiliśmy się, że imiona też sobie zmienimy na polskie. Ale zabawa! No co? Rodzice jak zwykle gdzieś pojechali, a my zostaliśmy i to my musimy się zapisać do dziennika (dyrektor mówił, że uczniowie sami się wpisują do dziennika) to czemu by nie skorzystać? Mieliśmy takiego farta, że mogłam sobie wybrać klasę. Rozmawiałam z Chrisem (od teraz Krystianem), że jak będzie możliwość to będziemy razem w klasie. Jak postanowiliśmy w domu tak zrobiliśmy. Od dziś jestem w klasie liceum 1a. Poszłam z dyrektorem do naszej nowej klasy zobaczyć ją i zapoznać się z moją nową szafką. Niestety szafka Krystiana jest 8 szafek dalej na lewo, ale da się to znieść. Jak zapewne zauważyliście jestem bardzo, ale to bardzo związana z bratem (jak by co to zwiedzać liceum poszłam ja, Chris czyli Krystian, James czyli Jacek (nie znamy polskiego odpowiednika) i obok jest gimnazjum więc były z nami jeszcze Emilly i Elly czyli Emilia i Ela oraz Sam jako Stanisław. Osobiście jestem jako Oliwia). Wszystko idzie tak dobrze, że wydaje mi się, że to tylko sen, a nie rzeczywistość.
Dostałam swój plan lekcji, który skopiowałam w gabinecie dyrektora. Pierwszy schowałam do torebki, a drugi przykleiłam na drzwiach wewnętrznych mojej nowej szafki szkolnej. Nawet była spoko tylko trochę mała i w kolorze granatowym. Jak ja nie lubię tego koloru! No nic, udekoruje ja od środka i będzie fajna.

Po zwiedzaniu szkoły udaliśmy się do księgarni. Kupiliśmy wszystkie potrzebne nam podręczniki i ćwiczenia. Obładowani pojechaliśmy do domu, z którego wybiegliśmy po odłożeniu rzeczy jak poparzeni. Mamy niecałą godzinę do 16.00, a w tedy zamknął nam wszystkie sklepy papiernicze. Kupiłam sobie zeszyty z twardą okładką w kolorze różu, fioletu i czarnym. Wybrałam piórnik z jedną komorą główną i dwoma po bokach dodatkowymi. Cały piórnik był w różne słodkie minki i zwierzątka oraz rzeczy. Dokupiłam wszystko co może się przydać z długopisów itp. Zjedliśmy obiad na mieście, bo dostałam SMS od mamy, że oni już zjedli w domu z maluchami. Cały dzień jakoś tam minął i poszłam spać. Jutro pierwszy dzień w nowej szkole. O Boże!